Valparaiso to urocze miasteczko położone na kilkudziesięciu wzgórzach. Od razu po przyjeździe meldujemy się u Lis i Franco w ich przepięknym domu. Nawet nasze motory dostały nocleg w holu, w którym przespały cały pobyt w miasteczku. Podjazdy są tu tak strome, że motory lepiej zostawić na płaskim. Poza tym, przynajmniej na część wzgórz, można sobie wjechać windą albo kolejką. U Lis i Franco znowu czujemy się jak w domu, a zakrapiane kolacje przeciągają się do późna. Franco oprowadził nas też po mieście, więc nawet nie musieliśmy zaglądać do przewodnika, bo przeciągnął nas po wszystkich atrakcjach. Mieliśmy zostać tu tylko jedną noc, a w rezultacie zostaliśmy trzy.
więcej na www.pocztowkizpodrozy.pl