W Kuala Lumpur całkiem przyjemnie. Zaczynamy od załatwienia paru urzędowych spraw, a potem ruszamy w miasto. Spotykamy się też z Choyem – Malezyjczykiem, chińskiego pochodzenia, którego poznaliśmy w Pekinie. Zaprasza nas do siebie do domu, oprowadza po nieturystycznych, ale znaczących dla jego rodziny ścieżkach miasta i zaprasza na kolację. Zawiera z nami pakt. W Malezji dla niego jest tanio, więc za nas płaci, ale jak za jakiś czas przyjedzie do Warszawy my go ugościmy. Nie są to puste słowa bo Choy naprawdę dużo podróżuje. Nie spodziewaliśmy się jednak uczty, którą nam urządził: kraby, krewetki, ryba i danie wieczoru, czyli zupa z płetwy rekina. Zupka smaczna, niestety rekiny są zabijane tylko dla płetw, więc raczej nie powtórzymy już tego doświadczenia. Proceder jest tym bardziej okrutny, że płetwy same w sobie nie mają smaku i nabierają go dopiero od dodatków, w których są przyrządzane.
więcej na stronie: www.pocztowkizpodrozy.pl
Zapraszamy!