W birmańskich nocnych autobusach niestety ciężko jest pospać bo o 1 w nocy potrafią zatrzymać się na śniadanio-kolację, a w czasie jazdy oczy i uszy katowane są birmańskimi filmo-serialami. Mamy duże wątpliwości czy znajomość birmańskiego uczyniłaby podróż znośniejszą. Na miejsce docierają o 3-4 nad ranem czyli wtedy, kiedy zmęczenie jest na tyle duże, że już nic, poza przymusową wysiadką, nie przeszkadzałoby w drzemce. Tym jednak razem z niewiadomych przyczyn autobus zatrzymał się około północy i przez 3 godziny stał na poboczu. Do Bagan również dojechał o przyzwoitej porze, więc rześcy jak skowronki od razu po śniadaniu ruszyliśmy w miasto.
Do Bagan przyjeżdża się dla setek świątyń rozrzuconych po okolicy. Jest ich tyle i na takim obszarze, że bez roweru ani rusz. Tak też robimy. Najpierw runda poranna, potem upał wygania nas do klimatyzowanego pokoju i runda wieczorna z zachodem słońca. Słońce tym razem się nie popisało i schowało się za wielkie chmursko. Trzeba będzie wstać na wchód słońca.
więcej na stronie: www.pocztowkizpodrozy.pl
Zapraszamy!