Tutaj czas wolniej płynie. Może to dlatego, że według buddyjskiego kalendarza tydzień ma osiem dni. Zastanawiamy się nawet czy miesiąc to nie za dużo na Birmę, bo wciąż wiele miejsc jest niedostępnych dla obcokrajowców, albo brakuje świeżych informacji czy gdzieś można już dojechać. Jak to zwykle jednak bywa miesiąc upłynął szybko i było co robić.
Lądujemy w Yangon – jeszcze do niedawna stolicy Birmy i od razu okazuje się, że wiele złotych rad udzielanych w przewodnikach i Internecie nijak już się ma do obecnej rzeczywistości. Kurs dolara na lotnisku czy w banku nie różni się już specjalnie od tego czarnorynkowego, bankomaty działają, a przerw w dostawie prądu na razie nie ma.
więcej na stronie: www.pocztowkizpodrozy.pl
Zapraszamy!