Ach, Rio! Co prawda nie w karnawale, ale przynajmniej betonowych powierzchni Sambodromu nie przysłaniał nam tłum ludzi. Mała to pociecha, bo Sambodrom to po prostu trybuny i paradna ulica, ale za to zaprojektowane przez samego Oscara Niemeyera. Pierwszy spacer po centrum nie robi na nas specjalnego wrażenia. Miasto jak miasto, ale kilkanaście kilometrów białego piasku Ipanemy i Copacabany to już coś, czym nie każde miasto może się poszczycić. W poszukiwaniu słynnych brazylijskich ciał na piechotę przemierzyliśmy obydwie plaże. Ci, którzy od razu nie przeskoczyli do zdjęć spokojnie mogą się jeszcze wstrzymać, bo cóż tu ukrywać, ludzie jak wszędzie. Trochę grubych, trochę średnich i trochę chudych, trochę cellulitu i ociupinkę silikonu. To nie znaczy jednak, że nie udało nam się „upolować” kilku atrakcyjnych okazów. Zdarzyło nam się nawet posprzeczać co do części wypukłych. Ja tam widziałam rękę chirurga, Krzysiek naturę i tylko naturę. Proponuję zaufać Krzyśkowi, bo ja znam się na grzebaniu w papierach, a on ciała obracał na co dzień. Jeszcze tylko jedna rada. Jako że w Polsce zaraz się zacznie sezon na bikini, brazylijskie trendy wskazują, że stringi są już passé. To co proponują w zamian (patrz zdjęcia) nadal wymaga jednak brazylijskiej depilacji.
Więcej na >>> www.pocztowkizpodrozy.pl