Po dość intensywnym czasie w Birmie w Bangkoku robimy sobie luźny tydzień. Leniuchowanie odchodzi całą gębą i tylko w sobotni wieczór razem z Radkiem, którego poznaliśmy nad Jeziorem Inle, udajemy się do czerwonej dzielnicy przyjrzeć się z bliska rozpuście. Na miejscu wszystko czego zapragniesz. Jak to mówią, żeby życie miało smaczek… Tu dodatkowo można mieć „2 w 1”. W głowie tylko rodziło się czasem pytanie czy uśmiechnięty od ucha do ucha klient idący pod rękę z piękną Tajką o dziwnie niskim głosie, będzie równie szczęśliwy, gdy obudzi się rano.
Po kilku godzinach opatrzyły nam się wyginające się dziewczyny, szczególnie, że z damskiej perspektywy bardziej smutne to niż seksowne, i wróciliśmy do hotelu. Nie było to Kac Vegas w Bangkoku, chociaż Radek nadal twierdzi, że jeszcze prześle nam zdjęcia. Żeby nie było, my też mu się odgrażamy!
więcej na stronie: www.pocztowkizpodrozy.pl
Zapraszamy!