Strasznie nie chce nam się ruszyć. Pada, wieje i najchętniej zostalibyśmy w ciepłym hostelu. Torres del Paine zaliczyć jednak trzeba, a skoro trzeba to karnie zerwaliśmy się z pościeli jeszcze po ciemku, by dołączyć do wciąż sporej, pomimo końca sezonu, grupki żądnych wrażeń.
Już na wstępie strażnicy parkowi przywitali nas miłą niespodzianką. Kilka już razy skorzystaliśmy z RUT-u, czyli tutejszego NIP-u, żeby płacić sporo niższą stawkę dla Chilijczyków. Tym razem jednak wypadły urodziny Prezesa, albo Dzień Leśnika i uroczyście nam oznajmiono, że Chilijczycy wchodzą za darmo! Tym oto sposobem, bez zbędnych formalności, starań i aranżowanych małżeństw zostaliśmy mianowani na Swoich!
Więcej na www.pocztowkizpodrozy.pl