Zwiedzanie wyspy południowej zaczynamy dość zacnie. Najpierw odbieramy samochód, żeby spłacić dług zaciągnięty u nowozelandzkich kierowców, a potem odwiedzamy słynny winny region Marlborough. Od winnicy do winnicy jeździmy samochodem, co wymaga przynajmniej jednego trzeźwego kierowcy. I tu nastąpi wzruszający moment wyciskający łzy z oczu. Kochający mąż dokonuje największego poświęcenia jakiego można dokonać dla żony. Wozi coraz bardziej upojoną mnie i pilnuje, żebym nie przepiła wszystkich oszczędności. Ograniczamy się (ja z ciężkim sercem, Krzysiek z ulgą) do kilku butelek, które z przyjemnością opróżniamy w miarę pokonywania kolejnych kilometrów. Tu gwoli wyjaśnienia – nie łączymy obu tych czynności tj. przemierzania i opróżniania.
…
Więcej na >>> www.pocztowkizpodrozy.pl >>> Zapraszamy!